Zasadniczo jest tak, że faktycznie jest intel, długo, długo nic i dopiero reszta peletonu w kolejności dość silnie powiązanej z cenami. Generalnie tak, jak i z każdym sprzętem, dyski SSD mają wytrzymać okres gwarancji, a potem się zepsuć, by klient miał okazję kupić nowy. Utrata danych jest wyłącznie problemem użytkownika - jak nie robi kopii zapasowych, to niech się łapie za portfel. Dyski SSD są pod tym względem gorsze od twardych. Umierają nagle i niespodziewanie. Nie dają objawów w postaci podejrzanych dźwięków, które świadomemu użytkownikowi podpowiadają, że dzieje się coś złego. Nie ma takich sytuacji, że mimo licznych uszkodzonych sektorów, czy innych problemów z odczytem da się jeszcze coś wyciągnąć. Dysk SSD wczoraj jeszcze działał, a dzisiaj zerowa pojemność i jakiś dziwny symbol zamiast modelu i żadnego dostępu do danych.
Postęp jest...ale bardziej w dziedzinie marketingu niż jakości dysków i bezpieczeństwa danych. Co robi TRIM? Ano tak miesza na dysku, że nawet w na pozór banalnych przypadkach, jak pomyłkowo skasowany plik odzyskanie danych może okazać się niemożliwe. Pamięci TLC przechowują trzy bity w jednej komórce. Oznacza to, że każda komórka może mieć 8 różnych poziomów naładowania. Kto chodził do szkoły i uważał na fizyce, ten wie, co to jest indukcja. Aby uniknąć wzajemnego wpływu sąsiadujących komórek algorytm zapisu/odczytu musi być bardziej skomplikowany. Tym bardziej, że równolegle następuje zmniejszenie procesu technologicznego. W efekcie warstwa izolująca bramkę sterującą od bramki pływającej jest coraz cieńsza. Zużycie komórek następuje coraz szybciej. O ile czas życia komórek w pamięciach SLC był liczony w setkach tysięcy zapisów, o tyle w TLC jest liczony góra w tysiącach...Jeszcze raz zapytam, co robi TRIM...ano kasuje i zapisuje bloki...użytkownik nawet nie wie kiedy, a licznik zapisów cały czas bije.
Dyski SSD będą coraz tańsze, bo takie jest oczekiwanie klientów, coraz wydajniejsze, bo każdy chce, żeby jego produkt pojawiał się na szczycie rankingów, ale na pewno nie będą coraz bardziej niezawodne. Dobrym przykładem mogą być starsze dyski na kontrolerach Sandforce. Był to bardzo popularny kontroler, tani i wydajny. Dyski na nim zbudowane dobrze się sprzedawały...ale stosunkowo wysoka awaryjność w połączeniu z tym, że jeszcze nikt nie opracował skutecznej metody odzyskiwania z nich danych sprawiły, że nie poleciłbym ich nawet wrogowi. które z obecnie sprzedawanych dysków będą się najbardziej psuły? Tego dowiemy się za jakieś 2 do 5 lat. Pozwolę sobie na przykład z innej beczki. Stara płyta główna ECS K7S5A swego czasu plasowała się bardzo wysoko we wszelkiego rodzaju testach i rankingach. Recenzenci piali z zachwytu nad umieszczeniem w jednej płycie gniazd pamięci SDRAM i DDR, dzięki czemu płyta miała posłużyć użytkownikom przez długie lata. Przystępna cena sprawiła, że był to niezwykle popularny model, jednak jakość wykonania była taka, że bardzo szybko płyta ta stała się królową serwisów elektronicznych.
Postęp jest, ale postęp ma też swoją cenę. Jak tak dalej pójdzie, problem upływności danych w nośnikach półprzewodnikowych przestanie być problemem teoretycznym.
Dobra wiadomość - to, co napisałem wcześniej o Sandforcach trochę się zdezaktualizowało. Nie całkiem, bo nadal się psują...ale przynajmniej jest techniczna możliwość odzyskania danych. Tak, jest drogo. Wyciągnięcie danych z jednego takiego dysku, to ponad miesiąc pracy. Ale już można.